niedziela, 18 marca 2012

Poloneza część druga, piwonia powraca, a w Irlandii moje dziś święto

Od rana same przyjemności. Bo w Irlandii dzisiaj Dzień Matki. On tu jest ruchomy, zawsze pierwsza niedziela po Św. Patryku.
Syn raniutko ułożył na stole kwiaty, kartki i prezenty, marcepanowe batoniki w czarnej czekoladzie, ciasteczka moje ulubione (mały grzeszek z okazji święta), książkę z dietetycznymi przepisami, był jeszcze pokrowiec do mojego telefonu, ale już go założyłam i stąd go brak. Kartki mają piękne życzenia, tradycyjnie już popłakałam się, kiedy je czytałam. Był też telefon od córci i uściski od syna, omlet od męża.


 Potem odrobina lenistwa porannego, w wykonaniu psa największe. Jak nikt nie patrzy, to on się tam w plamie słońca kładzie, na stole właśnie. Skubaniec.


z innego kąta robione, widać jak on wycyrklował, żeby w największą plamę słońca cielsko ułożyć. 

Muszę czymś ten stół zacząć przykrywać, kiedy mnie w domu nie ma. 
Jak jestem też, jak widać na załączonym obrazku.
Ale niech mu tam, nie mam sumienia mu odmawiać. 

A po południu na rower. Tyłek nadal boli jak po zbiorowym gwałcie, ale trzeba się przemóc, bo inaczej nigdy go nie zahartuję, haha. Znowu 40 minut na rowerze, trochę lepiej dzisiaj, chociaż o pełnej sprawności mówić jeszcze nie mogę, nadal mam śmierć w oczach, kiedy skręcam i widzę koniec drogi, czy pobocze, nigdy nie wiem, czy dam radę się zmieścić. Poza tym zjazd z górki też zawał gotowy. Ale się nie daję. 
Byłam w Lidlu kupić żelowe siodełko, to znaczy pokrowiec na nie, ale wykupione i odeszłam z kwitkiem. To znaczy z nóżką do roweru, więc niezupełnie z kwitkiem. 

A po jeździe znowu 'polonez', trzy kroki przykuc, trzy kroki przykuc. No i gęba czerwona jakbym wylewu dostała na twarz, haha. 

Chyba na plażę jeszcze pojedziemy, bo piękna pogoda. Pies był z nami na rowerach i padł w samochodzie śpi, lubi tam. 
Piękny ten dzień mamy, żeby jeszcze tylko córka była, ale w tym roku nie dało rady. 

 

38 komentarzy:

  1. Wszystkiego najlepszego z okazji święta zatem!
    Plaży zazdroszczę, jakoś mi tak ostatnio potrzeba wilgoci...moze o jakieś plażowe fotki Cie ubłagam?
    Moj K ma takie specjalne portki na rower, z żelowanym siedziskiem - może za czymś takim się rozejrzyj?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzucę fotki, muszę świeżych narobić. Nasze są monotonne - piach, plaża, woda i pies
      Zelazowe siedzisko - muszę poszukać

      Usuń
    2. Tej wody mi bardzo potrzeba...

      Usuń
  2. Pies też człowiek i mu się należy :))
    Pięknie uhonorowany Dzień Matki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za spryciarz z Franeczka!!, moja poprzednia sunia jedynie dyskretnie ściągała sobie co lepsze kąski ze stołu gdy nikt nie patrzył, albo oblizywała torty...:)
    Może niedługo (w związku z polonezem) będziesz startowała w jukendensach ? albo innych tańcach z gwiazdami ?:).
    Majtki z "pieluchą" na rower - jak najbardziej polecam. Może coś z siodełkiem jest nie tak ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to fakt, jak tak dalej pójdzie będę mistrz poloneza i w takiej konkurencji, w przykucach szczególnie, mogę startować

      Usuń
  4. Doceniam wszystkie plusy rowerowe - ruch, ekologia i cała reszta, a i tak nie wsiądę na dwa kółka. Co to, to nie. W ogóle jestem bezruchowcem, a jak już kości bolą, to włączam głośną muzykę, wlewam sobie lampkę wina i tańczę. No, zapomniałam, jeszcze pływanie lubię. To będzie dość. Podziwiam i trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też w kwestii ruchu popieram pogląd Churchilla - ze sportu najbardziej lubię siedzenie w fotelu i czytanie. Ale trzeba było się ruszyć, bo inaczej na starość kalectwo

      Usuń
  5. Prezenty piękne, pies rewelacyjny (mój też tak się wykłada). Siodełko żelowe to podstawa każdej długiej wycieczki rowerowej. Uwielbiam rower, zwłaszcza rodzinnie z córką:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruda - WYKUPILI!!! Muszę poszukać gdzie indziej.

      Usuń
  6. Powiem Ci (a raczej napiszę), że po tym zdjęciu nr 2 wnioskuję, że masz piękną i świetnie nasłonecznioną kuchnię. A że pies na stole, to już inna bajka ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak, co jak co, ale w kuchni najwięcej słońca mamy. I dobrze, bo tam najwięcej czasu spędzamy

      Usuń
  7. No i w takiej schizofrenii musi żyć współczesna kobieta: i batonika dostanie, i książkę o odchudzaniu! Właśnie to mnie najbardziej dobija w babskich czasopismach: na każdej stronie zachęcają do czegoś, co wyklucza coś z następnej lub poprzedniej :))
    A piesek rozkoszny: podłożył się do prezentów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu - bo ja się odchudzam, to córka na tę okazję odpowiednią książkę, ale jednak żeby było trochę słodko, mój ulubiony marcepan w bardziej dozwolonej ciemnej czekoladzie

      Usuń
    2. Wiem, Kasiu, że się odchudzasz, śledzę cały czas - nie Ciebie, bloga ;)
      A z innej beczki: Może byś posłała fotę na desiretoinspire (blog o wnętrzach)? Co poniedziałek mają serię Pets on furniture:
      http://www.desiretoinspire.net/blog/2012/3/19/mondays-pets-on-furniture-part-2.html

      Usuń
  8. Przeurocze psisko. Gratuluję prezentów i miło spędzonego dnia. Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psisko raz przeurocze, raz tyranozaurus rex, z podkreśleniem 'tyrano'

      Usuń
  9. Cudnie Cię uhonorowano, coś dla ciała bezpośrednio (ciacho i batonik) i dla ducha dbającego o ciało (książka).
    Ja też dziś śmigałam na rowerku. Pojechaliśmy na lody, ale żeby było lżej na duszy, że po kalorie jechałam, to za karę-nagrodę na drugi koniec miasta. Odwłok boli, ale dzień przyjemny. Samych przyjemnych dzionków Tobie życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, kiedy ja będę mogła powiedzieć, że pojechałam na drugi koniec miasta? Na razie na drugi koniec ulicy, a i to ze śmiercią 'mi było do twarzy'

      Usuń
  10. Hehe - moja Pestka robi podobnie - też zawłaszcza słoneczne plamy w mieszkaniu i "opala się" na nich :)
    My odpaliliśmy rowery wczoraj - mąż jeździł z córką na takim dopinanym tandemie, ja na swojej holenderce. Objechaliśmy sporą część okolicy i choć byłam pełna obaw co do konsekwencji "tyłowych", dziś zero skutków ubocznych jazdy terenowej :) Sezon uważam za rozpoczęty! Kasiu - pamiętaj, że praktyka czyni mistrza :) Ja zanim urodziłam córcię to w sezonie 6 lat jeździłam do pracy rowerem (gdzie rano brałam prysznic i wbijałam się w spódnicę, rajstopy i obcasy!)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha, ja też mówię, że się Franiu opala.
      Bardzo bym chciała już być 'praktyczna'

      Usuń
  11. ''Tyłek nadal boli jak po zbiorowym gwałcie''- prawie popłakałam się ze śmiechu. A Frania zdjecie bezcenne i najlepsze. Wie gdzie spać, panicz jeden i jak sie obracać ze słońcem.:))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Franek, co jak co, ale wie dokładnie, jak sobie przyjemność sprawić

      Usuń
  12. Kasiu uzupełniam: omlet był z dodatkiem orkiszu :)(?), wystarczy spuścić rolete w oknie a Franek sam się zmyje ze stołu, 'matczyne' podarki przypominają powiedzenie - osiołkowi w żłobie dano (tylko bez obrażania się Kasiu o osiołka, proszę ;), podczas jazdy rowerem nigdy nie patrz na opony roweru - żeby ich nie przebił rekwizyt kostuchy w /na Twoich oczach. Pozdrowienia Pi'wo'nio!

    OdpowiedzUsuń
  13. Pozwalasz Frankowi wylegiwać się na stole???
    Ja też się wygrzewam na słońcu, ale na kanapie. Na stół chyba bym nie weszła, ha, ha.
    Prezenty fajne, a na marcepanka trzeba sobie pozwolić przy takim święcie!
    Kasiu, czy możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie, czy TY już zaczęłaś pisać jakąś książkę???
    Nie czekając na odpowiedź, proszę CIĘ bardzo zacznij!!!
    Potrafisz fajnie opisywać zwykłe sytuacje :-))
    Czekam na pierwsze wydanie!!
    Przestań duuużo czytać, a zajmij się pisaniem.
    Mariola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mariolu - nie pozwalam mu leżeć, ale jak nikt nie patrzy najwidoczniej sobie pozwala. Dlatego jak będę wychodzić, muszę przykrywać stół.
      Jeśli idzie o książkę, niedługo się ukarze jedna, którą na zaproszenie Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, wraz z autorką napisałam ja i 4 inne panie, w formie rozmowy babskiej.
      A o swojej? Muszę pomyśleć, bo małżon i kilka innych osób mnie bardzo namawia. Wiesz, to moje marzenie, ale odwagi brak

      Usuń
    2. Miej odwagę, proszę!! Masz babo talent!!
      Dziewczyny wyraźcie swoje opinie!!
      Mariola

      Usuń
    3. A moze - Masz babo placek!

      Usuń
    4. Anonimie z 20 marca podpisz się, czyba zapomniałeś!
      Mariola

      Usuń
  14. Rzeczywiście niezły z niego artysta, wygrzewać się do słoneczka na stole. Musisz odstawiać stołki jak najdalej od stołu wtedy nie wyjdzie na stół. My tak mieliśmy z naszym psem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Franiu skoczny jak piłeczka, nie potrzebuje stołków

      Usuń
  15. Moje psy też 'chodzą' za plamami słońca:)) Mały lubi siedzieć na stole w ogrodzie:))
    Pięknie leży sobie Twój:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham patrzeć jak on śpi, przybiera takie pozy, że czasem trudno uwierzyć.

      Usuń
  16. Z tym swietem to my Matki-Polki, musimy jeszcze zaczekac, a swieto mile i jeszcze milej kiedy dzieci o nim pamietaja!
    A piesio niesamowicie mnie rozbawil :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Niektóre matki obchodzą ten dzień tutaj dwa razy, po polsku i po irlandzku. Ja tam raz, nie ma co dzieci eksploatować

      Usuń
  17. no tak psina na stole nie wiadomo danie główne czy też prezent.......
    powodzenia w rowerowym treningu, piszesz o tym z takim zapałem, że chyba też przeproszę i odkurzę swój rower mieszkający w piwnicy.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zaklinam rzeczywistość. Jak na razie jazda na rowerze to cierpienia same. Jak to mówi córka, trzeba złamać tyłek

      Usuń

Musiałam wyłączyć komentowanie anonimowe, bo mnie zawalił spam. Przepraszam.